poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział 15 "Pustelnik"

Zapraszamy do komentowania : ))



    Iga jechała w śnieżycy główną , asfaltową drogą, najnowszym modelem citroena- jeapem panterą.
Była dość zestresowana. Jej dłonie ślizgały się po kierownicy. Nie mogła opanować narastającego stresu. Nerwowo zerkała na radio. Regulowała pokrętła, by odebrać najbliższy sygnał. Była tak skupiona na jego odebraniu ,że nie zauważyła przed maską samochodu dziewczyny. W ostatniej chwili pojazd zahamował, ale zdążył uszkodzić Lunę. Przestraszona Iga natychmiast wysiadła z auta i podbiegła do poszkodowanej, która klęczała , trzymając się za ramię.
- Luna, Boże! Nic ci nie jest?- spytała, wyciągając do niej pomocną dłoń.
- WAL SIĘ! - warknęła Luna, zbijając jej rękę. Iga odsunęła się o parę kroków, podczas gdy moja nastoletnia przyjaciółka syknęła z bólu.
- Przepraszam, ja...Cię...Nie zauważyłam...- próbowała dalej Aristow.
Luna spojrzała na nią gniewnie i skomentowała jej wypowiedź ironicznie:
- O serio?! Nie chciałaś mnie zabić?! Morderczyni nie chciała mnie zabić?!
- Nie jestem taka jak oni!- krzyknęła, a w jej oczach zebrały się łzy- NIE JESTEM!- podkreśliła, bijąc się w pierś.- Nie chcę cię zabić, rozumiesz?!
Luna stała chwiejnie nie spuszczając wzroku z Igi, którą dręczyły wyrzuty sumienia i stała bezradnie w miejscu.
- Proszę- wargi Aristow zadrżały- pomogę ci... Tylko mi zaufaj.
Po chwili ciszy i nie spuszczania kontaktu wzrokowego, Luna powiedziała:
- Pozwalałaś na tą szerzące się bestialstwo. DAŁAŚ PRZELAĆ KREW NIEWINNYCH LUDZI! Jesteś mniej warta od zwykłej dziwki!
- Nie zabiłam nikogo.- odparła twardo Iga. Niebiesko-włosa pozwoliła jej na chwilę wyjaśnień - Wiem, gdzie jest Tanaka. Zrobię wszystko, żeby udowodnić swoją niewinność, tylko... Proszę- to słowo wypowiedziała zaciskając zęby, gdy zobaczyła na sobie chłodne oczy oskarżycielki- proszę- zamknęła na chwilę powieki, a po krótkim czasie znów je otworzyła. Po jej policzku popłynęła łza- nie uważaj mnie za mordercę.
Wyraz twarzy Luny pozostał niezmieniony. Sam dobrze wiedziałem, że ciężko było zdobyć jej zaufanie, a tym bardziej przekonać, że nie ma się złych intencji. Trudny charakter, ciężki orzech do zgryzienia. Jednak łzy Igi wzbudziły w niej namiastkę politowania. Moja młoda przyjaciółka postanowiła odpuścić, lecz nadal trzymać dystans.
-Nie ufam ci, ale ustąpię tylko ze względu na Tanakę -mruknęła Luna.- Ale jeśli coś się mu stanie lub dowiem się, że mnie okłamałaś, to ostrzegam cię, że masz nóż na gardle. Nie zawaham się pozbyć ciebie ani tej pierdolonej rodziny.
-Rozumiem...-przytaknęła Aristow.
Znów milczenie.
- Dokąd jechałaś ?-zapytała Johansen.
- Muszę znaleźć Filipa i powiedzieć mu o konwoju.
- Konwoju?!- Luna zmarszczyła czoło. Zapewne pomyślała, dlaczego akurat Iga szukała mnie i co za jakiś konwój miał ze mną wspólnego - Jakim konwoju do cholery?! Czego chcesz od Filipa?!
- RED był korporacją, która prowadziła badania nad wirusem. Gdy wirus wyszedł poza obszar badania, większość naukowców, którzy uczestniczyli w jego testowaniu, wywieziono w dzikie tereny Rosji Wschodniej i rozstrzelano. Jedynym, który przeżył masakrę i był przez wiele lat poszukiwany był...
- Filip- przerwała jej Luna.
- Askinia dostała telefon od Nikity, żeby szczególnie zwracała uwagę na osoby o tym imieniu. Tak znaleźli was i mieli przetrzymywać jak najdłużej, aż do przyjazdu żołnierzy RED, dzisiaj popołudniu.
- Filip i Aleks są w jakiejś starej chatce.
- Wiem ,gdzie to jest.
- W zamian za tę informację pomożesz mi odzyskać Tanakę.
- Niech będzie-przytaknęła Aristow.
- Jedźmy- ponagliła ją Luna, idąc w stronę samochodu. Kiedy Iga odpaliła znów swojego jeapa i dała gazu, Luna zadała jej nietypowe pytanie:
- Czy syn Filipa tu jeszcze jest?
- Siergiej?- spytała niepewnie Aristow. Dopiero po chwili domyśliła się, że Siergiej może być, a nawet JEST moim synem. Serce zabiło jej szybciej- O mój Boże, więc to jego syn i córka...
- Jego córkę zabiliście, ja się pytam CZY ON nadal tu jest?!
- Jego dzieci żyją, OBOJE!
- Przestań łgać! Widziałam jej trupa!
-Sara została zamknięta w piwnicy z innymi, a Siergiej wraz z Tanaką ,z tego co wiem, dziś rano miał zostać przewieziony do bazy, gdzie miał dotrzeć konwój.
- Jedziemy do bazy!- zadecydowała Luna.
- Nie- sprzeciwiła jej się Iga- Na razie nic im nie zrobią. Muszą czekać na przyjazd konwoju...

//Fragment pisała Avem
Rękawem kurtki przetarłem stare okienko. Miejsce, jakie zobaczyłem za grubą warstwą szyby, było jak zaklęte w czasie. Szaro, ponuro, na ścianie zabytkowy zegar z zepsutą kukułką, a na stoliku wazon z zeschniętymi kwiatami. Popatrzyłem na chłopczyka, ściskającego moją dłoń. Nasze oczy się zetknęły. Widziałem ,że ogarnęło go zmęczenie, więc wziąłem go na ręce. Nie zaprotestował. Ułożył główkę na moim ramieniu i zamknął oczy. Obszedłem chatkę i pchnąłem dość niskie drzwi. Otworzyły się bez problemu.
Wszedłem do środka. W pogotowiu trzymałem kolta. Zerkałem do każdego z pomieszczeń, by upewnić się, że na pewno nie ma tu żywej duszy. Opuściłem rękę z bronią, gdy miałem już pewność, że nie ma nikogo poza mną i Aleksym. Wszedłem do pokoju, którego można by nazwać dawnym salonem. Na starej sofie leżała sterta gazet. Wokół pałętały się śmieci. Zrzuciłem gazety na klejącą się podłogę i ułożyłem chłopca na kanapie.
Przekręcił się na bok, nie otwierając powiek. Westchnąłem. Kręciłem się po pokoju przez jakieś trzy minuty. Zastanawiałem się, co teraz z Luną. Mam tu bezczynnie siedzieć i czekać aż ona tam skona? Sam na siebie byłem nieźle wkurzony. Muszę tam po nią iść, nie zostawię jej. Przez ramię spojrzałem na Aleksa. Wyszedłem z pokoju. W domu w środku lasu musiały znajdować się strzelby łowieckie, a przynajmniej osoba, która tu mieszkała ,powinna posiadać jaką kol wiek broń. Wchodziłem do poszczególnych pokoi, odgarniałem sterty śmierci ,jakiś pamiątki i nic nie przykuło mojej uwagi ,dopóki nie wszedłem do zagajnika za kuchnią. Odruchowo otworzyłem drzwi, a tam... Ręce mi zadrżały. Wyblakłe ślepia wylądowały na mojej postaci .Słyszałem tylko jakieś krztuszenie, jakby martwe ciało próbowało jęknąć, ale tylko poruszało żuchwą. Przekroczyłem próg. Skierowałem dłoń z koltem w stronę trupów dwóch starców. Wiercili się na drewnianych krzesłach, ale nie dali rady wstać, ponieważ ich ciała były obwiązane łańcuchami. Tuż u ich nóg znajdował się kawałek tektury, na którym ktoś napisał świecową kredką " mama i tata Leo". Zawahałem się przez chwile. Co to był za cyrk? Cholera! Wszędzie psychopaci?!Nagle poczułem ciepły oddech na swoim karku.
- Nie waż się ich zabijać.
To był starczy głos. Odwróciłem się. Tuż za mną stał mężczyzna w podeszłym wieku, z dużą siwą brodą i wyłupiastymi oczami, przybrany w najgorsze łachmany jak znalezione na śmietniku przez bezdomnych. W ręku dzierżył strzelbę.
- CO DO KURWY MA ZNACZYĆ?!- wrzasnąłem- CZY WAS WSZYSTKICH ŚMIESZY URZĄDZANIE SOBIE TEATRZYKU Z CZYIŚ ZWŁOK?
                - Oni żyją. NIE JESTEM MORDERDĄ!- podniósł ton starzec, zasłaniając się rękoma.
                - ONI SĄ MARTWI!- mówiąc to zdanie, poniosły mnie emocje, w przypływu chwili ze wściekłości odwróciłem się i oddałem dwa strzały w głowy starców. Krew rozbryznęła się po ścianie, a łby trupów opadły bezwładnie w dół. Starzec rozzłościł się i rzucił na mnie ,przewracając na zabrudzony dywan, i próbując odebrać mi broń. Ponieważ był lichej postury, udało mi się go odepchnąć. Przytwierdziłem go do ściany, krusząc gips.
- Jeśli mnie zabijesz, staniesz się tacy jak oni. Chcesz tego?
Rozluźniłem palce. Morderca...Morderca... Tylko to słowo rozbrzmiewało mi w uszach. Zrezygnowany uklęknąłem i wbiłem wzrok w ziemie. Moje ręce nadal dygotały. Pustelnik wziął głęboki oddech.
- Co to było?- spytałem w końcu.
                - Rodzice dziecka, któremu obiecałem, że się nimi zaopiekuje.
                - Trupami?
                - Wtedy wirus był w początkowym stadium...
                - Filipie?
Do naszych uszu dobiegł cichy głosik Aleksego, wychylającego się zza drzwi. Gdy zobaczył widok rozkładających się zwłok i rozlanej krwi ,przerażony podbiegł i przylgnął do mojej piersi, zakrywając twarz dłońmi. Objąłem go.
- Aleksandrze Aristow, nie bój się. Twoja rodzina zabiła setki takich jak tu- skomentował pustelnik.
                -Przestań!- zapłakał Aleks.
                -ZAMKNIJ SIĘ!- Warknąłem, patrząc na mężczyznę gniewnie. //Fragment pisała Avem 
            
                Starzec zerknął na ciała dwóch wychudzonych maszkar, jego pomarszczona twarz nieco złagodniała. Zmrużył oczy, a następnie przeniósł spojrzenie na mnie. Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem.
                Ten mężczyzna w podeszłym wieku wyglądał, jakby od dawna nie widział światła dziennego, a tym razem zapomniał o istnieniu wody i mydła. Twarz miał wyblakłą, jakby to oblicze pozostawało cieniem jego dawnej osoby. Pomiędzy zmarszczkami widziałem smugi brudu, jakby staruszek nigdy dokładnie się nie umył. Siwe włosy, splątane i tłuste opadały na wychudzone ramiona. Natomiast w wyłupiastych, błękitnych oczach czaił się obłęd. Być może i ludzi dawno nie widział. Albo przeżył coś, co pozostawiło na jego psychice głęboką szramę…
    Sine wargi zadrżały, nieznajomy podszedł do zwłok i delikatnie ułożył ich ciała. Odruchowo sięgnąłem po pistolet, w obawie, że martwi powstaną, pomimo, że ich zabiłem.
     - Spoczywajcie w pokoju – szepnął starzec, kreśląc na ich czole znak krzyża. – Po co tu przyszedłeś? – zwrócił się do mnie, wstając z klęczek.
                - Szukałem schronienia – odpowiedziałem, gładząc Aleksa po plecach. – Na zewnątrz jest zawierucha, niebezpiecznie było iść pustą drogą.
                - W tych czasach wszędzie jest niebezpiecznie. – Na twarzy starca zawidniał okropny uśmiech psychopaty. – Szczególnie w tych okolicach.
                - Czy ty też jesteś niebezpieczny? – spytałem chłodno, na co nieznajomy charkliwie zarechotał.
                - A czy wyglądam, jakbym mógł ci zrobić krzywdę? – odpowiedział pytaniem.
    Z powątpiewaniem spojrzałem na ciało mężczyzny. Zadziwiało mnie, jak on potrafił się utrzymywać na tak chudych, kościstych nogach. Albo jakim cudem podniósł tymi wątłymi ramionami na pewno nielekką strzelbą?
     - Nie wyglądasz na takiego, co by mi zagrażał – odparłem w końcu, na co starzec kiwnął głową.
                - Widzisz, co robi czas z człowiekiem.
    Skrzywiłem się. Ta rozmowa nie była dla mnie zbyt… przyjemna. Musiałem jak najszybciej zmienić temat i poczekać na Lunę.
  - Może pójdziemy do salonu i porozmawiamy? – zaproponowałem grzecznie.
  Staruszek wzruszył ramionami i ruszył za mną, niczym gość. Oboje usiedliśmy na starych, skrzypiących fotelach, ja przy oknie, a mężczyzna naprzeciwko. Z tęsknotą spojrzałem na kominek, który tylko czekał, aby zapalić w nim ciepły ogień. Ale najwyraźniej gospodarz nie przejmować się zdrowiem przybyłych.
    - Jestem Eugeniusz – przedstawił się niespodziewanie mężczyzna.
                - A ja Filip – odpowiedziałem niezbyt chętnie. Po chwili wskazałem na chłopca, siedzącego na moich kolanach. – A to Aleks. Ale wydaje mi się, że już się znacie.
                - Tylko w jedną stronę. – Starzec wyszczerzył zęby. – Ile zamierzacie tu przeczekać?
                - Aż wróci moja przyjaciółka.
                - Rozumiem.
    Odchrząknął. Ja spojrzałem w okno. Wpatrywałem się w las, będący osnuty za ścianą wirujących płatków śniegu, mając nadzieję, że dostrzegę między drzewami sylwetkę Luny i Tanaki. A jednak widziałem jedynie ciemność, mgłę. Nicość. Kiedy ona się w końcu zjawi? Nie chcę siedzieć w jednym pomieszczeniu z mężczyzną, którzy w każdej chwili może zmienić nastawienie do naszych osób. Od kiedy natknąłem się na ludzi takich jak Aristowowie, straciłem wiarę w ludzkość. Nikomu już nie ufałem.
                Usłyszałem trzeszczenie fotela. Spojrzałem na starce. Mężczyzna niezdarnie i mozolnie podniósł się na nogi, a następnie podszedł do półki, na której wciśnięto różnorodne tomiszcza. Po chwili zastanowienia wyjął jeden z nich i wrócił na miejsce. Odchrząknął znów i otworzył książkę, kładąc ją jednocześnie na stoliku między nami.
                - To mój pamiętnik – wyjaśnił. – Widzę, że ci się nudzi. Możesz poczytać.
                Mam czytać twój pamiętnik? To chodziło mi ciągle po głowie. Zazwyczaj takie rzeczy trzyma się dla siebie, a nie daje pierwszemu lepszemu mężczyźnie do przeczytania. Czy on naprawdę zgłupiał?
                - Śmiało – zachęcał mężczyzna. – Czuję, że jesteś człowiekiem godnym zaufania.
                Z westchnieniem przesunąłem pamiętnik bliżej siebie. Zacząłem czytać. Już po chwili lektury poczułem, że serce we mnie zamiera. Powoli poznawałem historię starszego mężczyzny, siedzącego tuż przede mną, a także historię swojego narodu i dawnych czasów.
                Kiedyś w Rosji Wschodniej nie żyło się tak dobrze jak teraz. Otaczały nas góry, nie pozwalając na dopływ ciepłych prądów powietrza znad oceanu, dominowały więc u nas mroźne klimaty. Wszystko się zmieniło za sprawą wojny. Wojska wschodnie, lecąc znad Polski, nie wiedziały, gdzie zrzucić resztę bomb. Wybór padł na mój kraj. Dlaczego nie zniszczyć dwóch zagrażających państw za jednym zamachem?
                Nikita jednak interweniowała i wysłała swoje oddziały. Rosjanie znad wschodu musieli zmienić swój tor i spuścić przygotowane już bomby w inne miejsce. Spadły one właśnie w góry. Wybuch był tak silny, że zniszczył wysokie szczyty, a klimat w naszym kraju się ustatkował. Muszę przyznać, że Nikita to całkiem inteligentna baba.
                Później wrogie wojska wylądowali na naszym terenie. Nikita obiecała im, że ułatwi im dostępu do Moskwy, jednak przywiozła ich tutaj. Według starca zamknęła ich w wojskowej bazie, wzniesionej niedaleko farmy, i użyła tych ludzi do swoich eksperymentów. Już w tamtej chwili bałem się, co zastanę w tym miejscu.
                Podniosłem wzrok na starca. Eugeniusz miał ponury, nieprzenikniony wyraz twarzy, jakby o czymś rozmyślał, lecz wpatrywał się we mnie. Chciałem się odezwać, gdy nagle drzwi wejściowe otworzyły się, wpuszczając do i tak chłodnego pomieszczenia zimne powietrze. Do środka wpadła Luna, cała zaśnieżona i z pozlepianymi niebieskimi włosami.
                - TY SZMACIARZU! – wrzasnęła, podchodząc do mnie. Wyrwała mi z rąk książek i uderzyła w skroń tak mocno, że stoczyłam się na podłogę wraz z Aleksem. Chłopiec krzyknął. – Ty parszywy kundlu Nikity! //Fragment pisała Xeravina

 P.s//avem
Macie jeszcze taki bonus od zajączka. Nasza koleżanka Klaudia powiedziała,że zrobi cosplay Luny, a że obie dziewczyny są podobne, poprosiłam ją żeby związała na razie włosy w kucyk,a ja przerobie ich kolor na niebieski ( z czerwonego na niebieski xD )
 I efekt mamy na razie taki:
Jak zrobimy katane,  bo z ciuchami nie ma problemu ;D , to dopiero będziecie mogli zobaczyć pełny cosplay Klaudii: ) fot i art: ja xD


Image and video hosting by TinyPic

5 komentarzy:

  1. Mam takie pytanie: czy będzie jeszcze coś o Polsce? Tu jest wspomniana, ale w sumie w niczym ważnym... Fajnie by było jakbyście o tym wspomniały. W końcu to 3 wojna światowa.

    ~Koreana

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, za niedługo zaczną się rozdziały , gdzie aspekt wojny i napięć politycznych będzie na pewno omawiany. Jeśli nie będzie pojawiała się w fabule, to na pewno pojawi się w przypisach do danego rozdziału. Polska odgrywa ważną rolę w jednym z bloków politycznych, mianowicie Układzie Centralnym, którego sama była pomysłodawcą . Acz kol wiek o samym naszym kraju nie ma dużo mowy, to jednak występuje jako " główny kierownik" polityki międzymorza,występującej m.in przeciwko Rosji Wschodniej :) Większość akcji , która jest później pokazana, można powiedzieć, że płynie z rozkazów z Polski. Zadałaś b.dobre pytanie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to zaskoczyłaś mnie, nie powiem. Polska nie w rządach innych państw, tylko ona sama na ważnym stanowisku. Bylebyśmy tylko znowu nie upadli z własnego powodu. XD Skoro następne rozdziały będą w części o polityce, to będzie ciekawie. Przecież jakby nasi bohaterowie nie byli w nią zamieszani, to by nie było polityki, no nie? A więc czekam. ^^

      ~Koreana

      Usuń
  3. O! Jaki śliczny szablon! O wiele lepszy niż poprzedni!

    ~Koreana

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuje < 3 Jakoś tamten szablon z czasem wydał mi się taki ponury xD

    OdpowiedzUsuń