Rok 1987, dwa lata
przed upadkiem Związku Radzieckiego, wschodnia Rosja
To był marcowy dzień.
Słońce sprzyjało rybakowi Emanuiłowi Kernowi. W samo południe
wyruszył on starą łajbą, pamiętającą jeszcze czasy drugiej
wojny światowej, na połów karpi. Starcze plamy już dawno pokryły
jego skórę, a siwizna upiększała wygląd Dziadka Mroza. Kern całe
życie biedował. Domem nazywał starą szopę, umiejscowioną na
skraju jeziora. Ten cierpiący nędze człowiek, codziennie wyruszał
na wody, by móc zarobić kilka rubli na jedzenie dla swojej żony i
dwóch synów. Jednak tego dnia postanowił zmienić miejsce połowów.
Wypłynął na jezioro oddalone od jego domu o siedem kilometrów. To
tutaj, na środku tych wód, zakotwiczył swoją łódź. Słońce
oświetliło w pełni jego pomarszczoną twarz. Kaczki pływały z
jednego brzegu na drugi w iskrzącej się tafli wody. Rybak zarzucił
wędkę i usiadł na niskim, drewnianym krzesełku. Podziwiał teraz
krajobraz... Zwykły śnieżny las, wokół woda i kaczki. Jednak
stary Emmanuił, pomimo swojego wieku, nadal miał sokoli wzrok. Śnieg
skrywał wiele rzeczy pod swoimi warstwami . Skrywał tajemnicę tej
okolicy...
Ludzie z
pobliskich „wiosek” mówili, że jeszcze siedem wiosen temu
widzieli kręcących się tu żołnierzy Armii Czerwonej. Co te stare
prukwy mogły wiedzieć o tej spokojnej okolicy? Potrafiły tylko
siedzieć w tych swoich zagajnikach i pleść głupoty, by mieć jaki
kol wiek temat do rozmowy. Kern nigdy nie słuchał ich gadania.
Wszelki kontakt z ludźmi ze wsi był dla niego niewskazany. Wolał
siedzieć już na tej rozlatującej się łajbie, niż wysłuchiwać
kolejnych głupot, przynoszonych z wioski przez swoją żonę. Ach,
jednak te baby ze wsi choć raz miały rację. Pomimo iż Emanuił
nigdy nie widział bazy wojskowej, podejrzewał ,że ta kupa żelastwa
w oddali, wybudowana na skarpie, to może być właśnie siedziba
jakiś tajnych służb wojskowych. Ponieważ żadna ryba nie złowiła
się od pół godziny, nie mając nic do stracenia, postanowił
zbadać ten tajemniczy obiekt. Odcumował swoją łódź i popłynął
na brzeg rzeki. Te staruchy, które zagnieździły się w izbach,
tylko gdakały, że nawet mogą być to istoty pozaziemskie. Ale co
one wiedziały? Przytykały tylko te garbate nosy w szyby i
wypatrywały którego sąsiada by tu obgadać...
Wyszedł
na brzeg. Trochę się bał .Co mogło wyleźć z tego żelastwa na
kształt tunelu? Na starość jego też ponosiła wyobraźnia. Z
trudem wydrapał się na skarpę, podpierając o wystające
konary. Jego buty ciągle zsuwały się po świeżej warstwie
śniegu,co uniemożliwiało mu wspinaczkę,ale podołał. Sapiąc,
stanął na skarpie, lecz to nie był jeszcze koniec. Musiał wejść
do tego ustrojstwa, gdzie nie wiadomo czy kryją się kosmici, czy
Armia Czerwona, a może jedno i drugie. Postawił nogę w tunelu.
Otchłań jak u diabła. Ciekawe co też tam było. Jedno wiedział.
Jakieś licho zawaliło tą konstrukcję,ale dało się do niej
wejść. Przedzierał się pośród tymi egipskimi ciemnościami tak długo,
dopóki dziennie światło mu na to pozwalało. Musiał przy tym
omijać sterczące metalowe bele, pręty i innego rodzaju podobne
dziadostwa.
Aż w końcu przystanął. Z kieszeni wyjął zapałki. Zapalił jedną z nich. Kompletny chaos. Natrafił na jakieś trzy szpitalne łóżka. Co gorsza, nie były one puste. Czyżby zatem trupy? Powstrzymał się od ściągnięcia z nich prześcieradła. O wiele bardziej zaciekawiło go to, co leżało tuż obok nich na biurkach. Ogień już przypalał mu opuszki, musiał zgasić zapałkę i zapalić kolejną. Znów małe światełko. Wolnymi, pomarszczonymi paluchami wygrzebał stertę jakiś dokumentów. Mrużył oczy, ale nic nie mógł odczytać. Tylko te większe litery. Jakieś eksperymenty. Karta pacjenta. Auć... Znów kolejna zapałka poszła.W rogu kartki pieczątka tłustego, czerwonego robala. Co też to mogło być? Może Kern coś wywnioskuje z trupów.
Aż w końcu przystanął. Z kieszeni wyjął zapałki. Zapalił jedną z nich. Kompletny chaos. Natrafił na jakieś trzy szpitalne łóżka. Co gorsza, nie były one puste. Czyżby zatem trupy? Powstrzymał się od ściągnięcia z nich prześcieradła. O wiele bardziej zaciekawiło go to, co leżało tuż obok nich na biurkach. Ogień już przypalał mu opuszki, musiał zgasić zapałkę i zapalić kolejną. Znów małe światełko. Wolnymi, pomarszczonymi paluchami wygrzebał stertę jakiś dokumentów. Mrużył oczy, ale nic nie mógł odczytać. Tylko te większe litery. Jakieś eksperymenty. Karta pacjenta. Auć... Znów kolejna zapałka poszła.W rogu kartki pieczątka tłustego, czerwonego robala. Co też to mogło być? Może Kern coś wywnioskuje z trupów.
Stając pół metra
od nieboszczyka, porwał od niego prześcieradło. Zwłoki już
zdążyły zgnić. Ciało zostało przybite do łóżka pasami. Miało dziwne blizny zwłaszcza na twarzy. Ropnie, czy coś w tym
stylu... Na co ten stary rybak natrafił? Ogień zapałki znów
przypiekł mu skórę. Zgasił ją i zapalił czwartą. Zauważył,że
przy nadgarstkach nieboszczyka widnieje pieczątka,ale nie mógł
odczytać, co na niej jest, ponieważ trupia ręka nie chciała się wydostać
spod pasów. Po zapaleniu piątej zapałki, postanowił dać sobie
spokój. Za dużo tego dnia zobaczył. Zebrał tylko garść
dokumentów, by móc odczytać je w domu. Ciekawe co by powiedzieli
ci biedacy z wioski? Stare baby na pewno by gdakały, że jakaś
epidemia zaraz wybuchnie albo że to pewnie Niemcy. Ale on wiedział
swoje i nie miał zamiaru nikomu tego pokazywać.
Kern już nigdy nie
wrócił do tego miejsca. Tajemnicza baza po roku całkowicie uległa
zniszczeniu, zagrzebując pod sobą wszelkie dowody zbrodni
radzieckich... Jednak dokumenty zebrane przez Emmanuiła zachowały
się nawet po śmierci jego i jego dzieci. Przyszłe, czwarte
pokolenie odnalazło wojskową dokumentację, którą ich przodek
trzymał w piwnicy swojej izby. Ze względu na bardzo cenne dane,
postanowiły oddać zabytek w ręce rządu i ówczesnej pani premier
Petrenko.
/ Prequel pisała Avem

Jestem pod wielkim wrażeniem. Akcja mnie pochłoneła, dosłownie. Nie mogłem się doczekać co będzie dalej, co zobaczy ten człowiek gdy wejdzie na brzeg. Oby tak dalej dziewczyny :)
OdpowiedzUsuńPowiem tak - wow. Trafiłam tutaj przypadkiem i to całkiem niedawno, bo dzisiaj rano. Przeczytałam wszystko, bo niezwykle ciągnie mnie taka tematyka, i naprawdę - jestem pod wrażeniem. Fabuła opowiadania jest ciekawa, a przede wszystkim nieoklepana i niesztapmowa, oryginalna, to się teraz ceni. Irytują mnie tylko błędy i błędziki, bo takowych jest sporo w opowiadaniu. Dziewczyny, piszecie super, ale poważnie powinnyście zainteresować się nad betą, która by wam trochę pomogła ogarnąć szalejące przecinki i nie tylko. Z wlanego doświadczenia wiem, że nie łatwo znaleźć taką osobę, jednak uważam, że powinnyście się o to zatroszczyć. Czasem właśnie te drobne potknięcia wypaczają część sporego kawałka tekstu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, trzymajcie się ciepło!
Szczurołąp
PS: Genialny szablon, strasznie mi się podoba. Zazdroszczę. :)