Iga jechała w śnieżycy główną , asfaltową
drogą, najnowszym modelem citroena- jeapem panterą.
Była dość zestresowana. Jej dłonie ślizgały
się po kierownicy. Nie mogła opanować narastającego stresu. Nerwowo zerkała na
radio. Regulowała pokrętła, by odebrać najbliższy sygnał. Była tak skupiona na
jego odebraniu ,że nie zauważyła przed maską samochodu dziewczyny. W ostatniej
chwili pojazd zahamował, ale zdążył uszkodzić Lunę. Przestraszona Iga
natychmiast wysiadła z auta i podbiegła do poszkodowanej, która klęczała ,
trzymając się za ramię.
- Luna, Boże! Nic ci nie jest?- spytała, wyciągając
do niej pomocną dłoń.
- WAL SIĘ! - warknęła Luna, zbijając jej
rękę. Iga odsunęła się o parę kroków, podczas gdy moja nastoletnia przyjaciółka
syknęła z bólu.
- Przepraszam, ja...Cię...Nie zauważyłam...-
próbowała dalej Aristow.
Luna spojrzała na nią gniewnie i skomentowała
jej wypowiedź ironicznie:
- O serio?! Nie chciałaś mnie zabić?! Morderczyni
nie chciała mnie zabić?!
- Nie jestem taka jak oni!- krzyknęła, a w
jej oczach zebrały się łzy- NIE JESTEM!- podkreśliła, bijąc się w pierś.- Nie
chcę cię zabić, rozumiesz?!
Luna stała chwiejnie nie spuszczając wzroku z
Igi, którą dręczyły wyrzuty sumienia i stała bezradnie w miejscu.
- Proszę- wargi Aristow zadrżały- pomogę
ci... Tylko mi zaufaj.
Po chwili ciszy i nie spuszczania kontaktu wzrokowego,
Luna powiedziała:
- Pozwalałaś na tą szerzące się bestialstwo.
DAŁAŚ PRZELAĆ KREW NIEWINNYCH LUDZI! Jesteś mniej warta od zwykłej dziwki!
- Nie zabiłam nikogo.- odparła twardo Iga.
Niebiesko-włosa pozwoliła jej na chwilę wyjaśnień - Wiem, gdzie jest Tanaka.
Zrobię wszystko, żeby udowodnić swoją niewinność, tylko... Proszę- to słowo
wypowiedziała zaciskając zęby, gdy zobaczyła na sobie chłodne oczy
oskarżycielki- proszę- zamknęła na chwilę powieki, a po krótkim czasie znów je
otworzyła. Po jej policzku popłynęła łza- nie uważaj mnie za mordercę.
Wyraz twarzy Luny pozostał niezmieniony. Sam
dobrze wiedziałem, że ciężko było zdobyć jej zaufanie, a tym bardziej
przekonać, że nie ma się złych intencji. Trudny charakter, ciężki orzech do
zgryzienia. Jednak łzy Igi wzbudziły w niej namiastkę politowania. Moja młoda
przyjaciółka postanowiła odpuścić, lecz nadal trzymać dystans.
-Nie ufam ci, ale ustąpię tylko ze względu na
Tanakę -mruknęła Luna.- Ale jeśli coś się mu stanie lub dowiem się, że mnie
okłamałaś, to ostrzegam cię, że masz nóż na gardle. Nie zawaham się pozbyć
ciebie ani tej pierdolonej rodziny.
-Rozumiem...-przytaknęła
Aristow.
Znów
milczenie.
- Dokąd
jechałaś ?-zapytała Johansen.
- Muszę
znaleźć Filipa i powiedzieć mu o konwoju.
- Konwoju?!- Luna zmarszczyła czoło. Zapewne
pomyślała, dlaczego akurat Iga szukała mnie i co za jakiś konwój miał ze mną
wspólnego - Jakim konwoju do cholery?! Czego chcesz od Filipa?!
- RED był korporacją, która prowadziła
badania nad wirusem. Gdy wirus wyszedł poza obszar badania, większość
naukowców, którzy uczestniczyli w jego testowaniu, wywieziono w dzikie tereny
Rosji Wschodniej i rozstrzelano. Jedynym, który przeżył masakrę i był przez
wiele lat poszukiwany był...
- Filip-
przerwała jej Luna.
- Askinia dostała telefon od Nikity, żeby
szczególnie zwracała uwagę na osoby o tym imieniu. Tak znaleźli was i mieli
przetrzymywać jak najdłużej, aż do przyjazdu żołnierzy RED, dzisiaj popołudniu.
- Filip i
Aleks są w jakiejś starej chatce.
- Wiem
,gdzie to jest.
- W zamian
za tę informację pomożesz mi odzyskać Tanakę.
- Niech
będzie-przytaknęła Aristow.
- Jedźmy- ponagliła ją Luna, idąc w stronę
samochodu. Kiedy Iga odpaliła znów swojego jeapa i dała gazu, Luna zadała jej
nietypowe pytanie:
- Czy syn
Filipa tu jeszcze jest?
- Siergiej?- spytała niepewnie Aristow.
Dopiero po chwili domyśliła się, że Siergiej może być, a nawet JEST moim synem.
Serce zabiło jej szybciej- O mój Boże, więc to jego syn i córka...
- Jego córkę
zabiliście, ja się pytam CZY ON nadal tu jest?!
- Jego
dzieci żyją, OBOJE!
- Przestań
łgać! Widziałam jej trupa!
-Sara została zamknięta w piwnicy z innymi, a
Siergiej wraz z Tanaką ,z tego co wiem, dziś rano miał zostać przewieziony do
bazy, gdzie miał dotrzeć konwój.
- Jedziemy
do bazy!- zadecydowała Luna.
- Nie-
sprzeciwiła jej się Iga- Na razie nic im nie zrobią. Muszą czekać na przyjazd
konwoju...
//Fragment pisała Avem
Rękawem kurtki przetarłem stare okienko.
Miejsce, jakie zobaczyłem za grubą warstwą szyby, było jak zaklęte w czasie.
Szaro, ponuro, na ścianie zabytkowy zegar z zepsutą kukułką, a na stoliku wazon
z zeschniętymi kwiatami. Popatrzyłem na chłopczyka, ściskającego moją dłoń.
Nasze oczy się zetknęły. Widziałem ,że ogarnęło go zmęczenie, więc wziąłem go
na ręce. Nie zaprotestował. Ułożył główkę na moim ramieniu i zamknął oczy.
Obszedłem chatkę i pchnąłem dość niskie drzwi. Otworzyły się bez problemu.
Wszedłem do środka. W pogotowiu trzymałem
kolta. Zerkałem do każdego z pomieszczeń, by upewnić się, że na pewno nie ma tu
żywej duszy. Opuściłem rękę z bronią, gdy miałem już pewność, że nie ma nikogo
poza mną i Aleksym. Wszedłem do pokoju, którego można by nazwać dawnym salonem.
Na starej sofie leżała sterta gazet. Wokół pałętały się śmieci. Zrzuciłem
gazety na klejącą się podłogę i ułożyłem chłopca na kanapie.
Przekręcił się na bok, nie otwierając powiek.
Westchnąłem. Kręciłem się po pokoju przez jakieś trzy minuty. Zastanawiałem
się, co teraz z Luną. Mam tu bezczynnie siedzieć i czekać aż ona tam skona? Sam
na siebie byłem nieźle wkurzony. Muszę tam po nią iść, nie zostawię jej. Przez
ramię spojrzałem na Aleksa. Wyszedłem z pokoju. W domu w środku lasu musiały
znajdować się strzelby łowieckie, a przynajmniej osoba, która tu mieszkała
,powinna posiadać jaką kol wiek broń. Wchodziłem do poszczególnych pokoi,
odgarniałem sterty śmierci ,jakiś pamiątki i nic nie przykuło mojej uwagi
,dopóki nie wszedłem do zagajnika za kuchnią. Odruchowo otworzyłem drzwi, a
tam... Ręce mi zadrżały. Wyblakłe ślepia wylądowały na mojej postaci .Słyszałem
tylko jakieś krztuszenie, jakby martwe ciało próbowało jęknąć, ale tylko
poruszało żuchwą. Przekroczyłem próg. Skierowałem dłoń z koltem w stronę trupów
dwóch starców. Wiercili się na drewnianych krzesłach, ale nie dali rady wstać,
ponieważ ich ciała były obwiązane łańcuchami. Tuż u ich nóg znajdował się
kawałek tektury, na którym ktoś napisał świecową kredką " mama i tata
Leo". Zawahałem się przez chwile. Co to był za cyrk? Cholera! Wszędzie
psychopaci?!Nagle poczułem ciepły oddech na swoim karku.
- Nie waż
się ich zabijać.
To był starczy głos. Odwróciłem się. Tuż za
mną stał mężczyzna w podeszłym wieku, z dużą siwą brodą i wyłupiastymi oczami,
przybrany w najgorsze łachmany jak znalezione na śmietniku przez bezdomnych. W
ręku dzierżył strzelbę.
- CO DO
KURWY MA ZNACZYĆ?!- wrzasnąłem- CZY WAS WSZYSTKICH ŚMIESZY URZĄDZANIE SOBIE
TEATRZYKU Z CZYIŚ ZWŁOK?
- Oni żyją. NIE JESTEM MORDERDĄ!- podniósł ton starzec, zasłaniając się rękoma.
- Oni żyją. NIE JESTEM MORDERDĄ!- podniósł ton starzec, zasłaniając się rękoma.
- ONI SĄ MARTWI!- mówiąc to
zdanie, poniosły mnie emocje, w przypływu chwili ze wściekłości odwróciłem się
i oddałem dwa strzały w głowy starców. Krew rozbryznęła się po ścianie, a łby
trupów opadły bezwładnie w dół. Starzec rozzłościł się i rzucił na mnie
,przewracając na zabrudzony dywan, i próbując odebrać mi broń. Ponieważ był
lichej postury, udało mi się go odepchnąć. Przytwierdziłem go do ściany,
krusząc gips.
- Jeśli mnie
zabijesz, staniesz się tacy jak oni. Chcesz tego?
Rozluźniłem palce. Morderca...Morderca...
Tylko to słowo rozbrzmiewało mi w uszach. Zrezygnowany uklęknąłem i wbiłem
wzrok w ziemie. Moje ręce nadal dygotały. Pustelnik wziął głęboki oddech.
- Co to
było?- spytałem w końcu.
- Rodzice dziecka, któremu obiecałem, że się nimi zaopiekuje.
- Trupami?
- Wtedy wirus był w początkowym stadium...
- Filipie?
- Rodzice dziecka, któremu obiecałem, że się nimi zaopiekuje.
- Trupami?
- Wtedy wirus był w początkowym stadium...
- Filipie?
Do naszych uszu dobiegł cichy głosik
Aleksego, wychylającego się zza drzwi. Gdy zobaczył widok rozkładających się
zwłok i rozlanej krwi ,przerażony podbiegł i przylgnął do mojej piersi,
zakrywając twarz dłońmi. Objąłem go.
-
Aleksandrze Aristow, nie bój się. Twoja rodzina zabiła setki takich jak tu-
skomentował pustelnik.
-Przestań!- zapłakał Aleks.
-ZAMKNIJ SIĘ!- Warknąłem, patrząc na mężczyznę gniewnie. //Fragment pisała Avem
-Przestań!- zapłakał Aleks.
-ZAMKNIJ SIĘ!- Warknąłem, patrząc na mężczyznę gniewnie. //Fragment pisała Avem
Starzec zerknął na ciała dwóch
wychudzonych maszkar, jego pomarszczona twarz nieco złagodniała. Zmrużył oczy,
a następnie przeniósł spojrzenie na mnie. Przez chwilę mierzyliśmy się
wzrokiem.
Ten mężczyzna w podeszłym wieku
wyglądał, jakby od dawna nie widział światła dziennego, a tym razem zapomniał o
istnieniu wody i mydła. Twarz miał wyblakłą, jakby to oblicze pozostawało
cieniem jego dawnej osoby. Pomiędzy zmarszczkami widziałem smugi brudu, jakby
staruszek nigdy dokładnie się nie umył. Siwe włosy, splątane i tłuste opadały
na wychudzone ramiona. Natomiast w wyłupiastych, błękitnych oczach czaił się
obłęd. Być może i ludzi dawno nie widział. Albo przeżył coś, co pozostawiło na
jego psychice głęboką szramę…
Sine wargi zadrżały, nieznajomy
podszedł do zwłok i delikatnie ułożył ich ciała. Odruchowo sięgnąłem po
pistolet, w obawie, że martwi powstaną, pomimo, że ich zabiłem.
- Spoczywajcie w pokoju –
szepnął starzec, kreśląc na ich czole znak krzyża. – Po co tu przyszedłeś? –
zwrócił się do mnie, wstając z klęczek.
- Szukałem schronienia – odpowiedziałem, gładząc Aleksa po plecach. – Na zewnątrz jest zawierucha, niebezpiecznie było iść pustą drogą.
- W tych czasach wszędzie jest niebezpiecznie. – Na twarzy starca zawidniał okropny uśmiech psychopaty. – Szczególnie w tych okolicach.
- Czy ty też jesteś niebezpieczny? – spytałem chłodno, na co nieznajomy charkliwie zarechotał.
- A czy wyglądam, jakbym mógł ci zrobić krzywdę? – odpowiedział pytaniem.
- Szukałem schronienia – odpowiedziałem, gładząc Aleksa po plecach. – Na zewnątrz jest zawierucha, niebezpiecznie było iść pustą drogą.
- W tych czasach wszędzie jest niebezpiecznie. – Na twarzy starca zawidniał okropny uśmiech psychopaty. – Szczególnie w tych okolicach.
- Czy ty też jesteś niebezpieczny? – spytałem chłodno, na co nieznajomy charkliwie zarechotał.
- A czy wyglądam, jakbym mógł ci zrobić krzywdę? – odpowiedział pytaniem.
Z powątpiewaniem spojrzałem na
ciało mężczyzny. Zadziwiało mnie, jak on potrafił się utrzymywać na tak
chudych, kościstych nogach. Albo jakim cudem podniósł tymi wątłymi ramionami na
pewno nielekką strzelbą?
- Nie wyglądasz na takiego, co
by mi zagrażał – odparłem w końcu, na co starzec kiwnął głową.
- Widzisz, co robi czas z człowiekiem.
- Widzisz, co robi czas z człowiekiem.
Skrzywiłem się. Ta rozmowa nie
była dla mnie zbyt… przyjemna. Musiałem jak najszybciej zmienić temat i
poczekać na Lunę.
- Może pójdziemy do salonu i
porozmawiamy? – zaproponowałem grzecznie.
Staruszek wzruszył ramionami i
ruszył za mną, niczym gość. Oboje usiedliśmy na starych, skrzypiących fotelach,
ja przy oknie, a mężczyzna naprzeciwko. Z tęsknotą spojrzałem na kominek, który
tylko czekał, aby zapalić w nim ciepły ogień. Ale najwyraźniej gospodarz nie
przejmować się zdrowiem przybyłych.
- Jestem Eugeniusz – przedstawił
się niespodziewanie mężczyzna.
- A ja Filip – odpowiedziałem niezbyt chętnie. Po chwili wskazałem na chłopca, siedzącego na moich kolanach. – A to Aleks. Ale wydaje mi się, że już się znacie.
- Tylko w jedną stronę. – Starzec wyszczerzył zęby. – Ile zamierzacie tu przeczekać?
- Aż wróci moja przyjaciółka.
- Rozumiem.
- A ja Filip – odpowiedziałem niezbyt chętnie. Po chwili wskazałem na chłopca, siedzącego na moich kolanach. – A to Aleks. Ale wydaje mi się, że już się znacie.
- Tylko w jedną stronę. – Starzec wyszczerzył zęby. – Ile zamierzacie tu przeczekać?
- Aż wróci moja przyjaciółka.
- Rozumiem.
Odchrząknął. Ja spojrzałem w
okno. Wpatrywałem się w las, będący osnuty za ścianą wirujących płatków śniegu,
mając nadzieję, że dostrzegę między drzewami sylwetkę Luny i Tanaki. A jednak
widziałem jedynie ciemność, mgłę. Nicość. Kiedy ona się w końcu zjawi? Nie chcę
siedzieć w jednym pomieszczeniu z mężczyzną, którzy w każdej chwili może
zmienić nastawienie do naszych osób. Od kiedy natknąłem się na ludzi takich jak
Aristowowie, straciłem wiarę w ludzkość. Nikomu już nie ufałem.
Usłyszałem trzeszczenie fotela.
Spojrzałem na starce. Mężczyzna niezdarnie i mozolnie podniósł się na nogi, a
następnie podszedł do półki, na której wciśnięto różnorodne tomiszcza. Po
chwili zastanowienia wyjął jeden z nich i wrócił na miejsce. Odchrząknął znów i
otworzył książkę, kładąc ją jednocześnie na stoliku między nami.
- To mój pamiętnik – wyjaśnił. –
Widzę, że ci się nudzi. Możesz poczytać.
Mam czytać twój pamiętnik? To
chodziło mi ciągle po głowie. Zazwyczaj takie rzeczy trzyma się dla siebie, a
nie daje pierwszemu lepszemu mężczyźnie do przeczytania. Czy on naprawdę
zgłupiał?
- Śmiało – zachęcał mężczyzna. –
Czuję, że jesteś człowiekiem godnym zaufania.
Z westchnieniem przesunąłem
pamiętnik bliżej siebie. Zacząłem czytać. Już po chwili lektury poczułem, że
serce we mnie zamiera. Powoli poznawałem historię starszego mężczyzny,
siedzącego tuż przede mną, a także historię swojego narodu i dawnych czasów.
Kiedyś w Rosji Wschodniej nie
żyło się tak dobrze jak teraz. Otaczały nas góry, nie pozwalając na dopływ
ciepłych prądów powietrza znad oceanu, dominowały więc u nas mroźne klimaty.
Wszystko się zmieniło za sprawą wojny. Wojska wschodnie, lecąc znad Polski, nie
wiedziały, gdzie zrzucić resztę bomb. Wybór padł na mój kraj. Dlaczego nie
zniszczyć dwóch zagrażających państw za jednym zamachem?
Nikita jednak interweniowała i
wysłała swoje oddziały. Rosjanie znad wschodu musieli zmienić swój tor i
spuścić przygotowane już bomby w inne miejsce. Spadły one właśnie w góry.
Wybuch był tak silny, że zniszczył wysokie szczyty, a klimat w naszym kraju się
ustatkował. Muszę przyznać, że Nikita to całkiem inteligentna baba.
Później wrogie wojska wylądowali
na naszym terenie. Nikita obiecała im, że ułatwi im dostępu do Moskwy, jednak
przywiozła ich tutaj. Według starca zamknęła ich w wojskowej bazie, wzniesionej
niedaleko farmy, i użyła tych ludzi do swoich eksperymentów. Już w tamtej
chwili bałem się, co zastanę w tym miejscu.
Podniosłem wzrok na starca.
Eugeniusz miał ponury, nieprzenikniony wyraz twarzy, jakby o czymś rozmyślał,
lecz wpatrywał się we mnie. Chciałem się odezwać, gdy nagle drzwi wejściowe
otworzyły się, wpuszczając do i tak chłodnego pomieszczenia zimne powietrze. Do
środka wpadła Luna, cała zaśnieżona i z pozlepianymi niebieskimi włosami.
- TY SZMACIARZU! – wrzasnęła,
podchodząc do mnie. Wyrwała mi z rąk książek i uderzyła w skroń tak mocno, że
stoczyłam się na podłogę wraz z Aleksem. Chłopiec krzyknął. – Ty parszywy
kundlu Nikity! //Fragment pisała Xeravina
P.s//avem
Macie jeszcze taki bonus od zajączka. Nasza koleżanka Klaudia powiedziała,że zrobi cosplay Luny, a że obie dziewczyny są podobne, poprosiłam ją żeby związała na razie włosy w kucyk,a ja przerobie ich kolor na niebieski ( z czerwonego na niebieski xD )P.s//avem
I efekt mamy na razie taki:
Jak zrobimy katane, bo z ciuchami nie ma problemu ;D , to dopiero będziecie mogli zobaczyć pełny cosplay Klaudii: ) fot i art: ja xD
Mam takie pytanie: czy będzie jeszcze coś o Polsce? Tu jest wspomniana, ale w sumie w niczym ważnym... Fajnie by było jakbyście o tym wspomniały. W końcu to 3 wojna światowa.
OdpowiedzUsuń~Koreana
Tak, za niedługo zaczną się rozdziały , gdzie aspekt wojny i napięć politycznych będzie na pewno omawiany. Jeśli nie będzie pojawiała się w fabule, to na pewno pojawi się w przypisach do danego rozdziału. Polska odgrywa ważną rolę w jednym z bloków politycznych, mianowicie Układzie Centralnym, którego sama była pomysłodawcą . Acz kol wiek o samym naszym kraju nie ma dużo mowy, to jednak występuje jako " główny kierownik" polityki międzymorza,występującej m.in przeciwko Rosji Wschodniej :) Większość akcji , która jest później pokazana, można powiedzieć, że płynie z rozkazów z Polski. Zadałaś b.dobre pytanie :))
OdpowiedzUsuńO, to zaskoczyłaś mnie, nie powiem. Polska nie w rządach innych państw, tylko ona sama na ważnym stanowisku. Bylebyśmy tylko znowu nie upadli z własnego powodu. XD Skoro następne rozdziały będą w części o polityce, to będzie ciekawie. Przecież jakby nasi bohaterowie nie byli w nią zamieszani, to by nie było polityki, no nie? A więc czekam. ^^
Usuń~Koreana
O! Jaki śliczny szablon! O wiele lepszy niż poprzedni!
OdpowiedzUsuń~Koreana
Dziękuje < 3 Jakoś tamten szablon z czasem wydał mi się taki ponury xD
OdpowiedzUsuń