Swoją drogą to polecam koniecznie zespół, którego fragment piosenki jest mottem tego rozdziału.Jak ktoś słucha, to nie ma o czym gadać : P Koniec rozdziału 13 może was trochę zaskoczyć...
Zapraszamy do wyrażania swojej opinii w komentarzach! : ))
Możecie dodawać je także anonimowo : )
Wijąc się na krawędzi
światła dziennego, aż wślizgnie się w próżnię
Czekałem długą noc ,marząc, by Słońce narodziło się na nowo
Czekałem długą noc ,marząc, by Słońce narodziło się na nowo
Iron Maiden- Coming home
Słysząc krzyki, roznoszące się na
korytarzu, potrząsnąłem Luną.
- Luna, musisz się zbudzić-
wycedziłem przez zęby- LUNA!- szarpnąłem ją mocniej.
Dziewczyna otworzyła lekko oczy.
Zasugerowałem ,że nie wiedziała, co się dzieję. Wciąż była
otumaniona.
- Te skurwiele wetknęły do żarcia
jakieś prochy- mruknęła.
- Luna- zniżyłem ton, starając się
mówić powoli i wyraźnie- Musimy znaleźć tego chłopca, który
robił zdjęcia,rozumiesz?
Pokiwała głową.
- Muszę dowiedzieć się, co stało
się z moją córką.
- Córką?
Luna szybko zareagowała. Wyglądało
na to, jakby doszła do siebie. Jej źrenice natychmiast się
powiększyły. Spojrzała na mnie, a potem podążyła wzrokiem po
całym pokoju.
- Gdzie jest Tanaka?- spytała z nie spokojem.
- Zabrali go.
Luna natychmiast odsunęła kołdrę,a
kiedy postawiła stopy na podłodze, o mało się nie przewróciła
.Złapałem ją w ostatniej chwili. Zastanawiałem się, co mogli jej
zrobić tego dnia. Jednak nie to teraz było najważniejsze.
Zależało mi na moim dziecku i w tej chwili tylko na nim.
- Nie mogę cię zostawić - chwyciłem
ją za nadgarstki patrząc prosto na jej bledziutką twarz-
Luna- potrząsnąłem nią, kiedy ta zwiesiła głowę, po chwili
znów wrócając do siebie. Ścisnąłem mocniej jej dłonie- musisz
się obudzić! Jesteś jedyną osobą, która MUSI być teraz przy
mnie, rozumiesz?
Skinęła głową,mrucząc niemrawo:
- Postaram się.
Uśmiechnąłem się lekko. Pomogłem
jej wstać. Luna dotrzymywała słowa .Cały czas próbowała wznowić
kontrolę nad swoim ciałem. Była już noc, a wiadomo,że noce w tym
rejonie były zimne. Zamknąłem drzwi i kazałem Lunie ubrać się w
łazience. Z każdym jej krokiem, który tak silnie na sobie
wymuszała, wracała do siebie. Nie pomogłem jej, twierdząc,że
musi się motywować,a mnie zależy na czasie. Szybko przebrałem
ubranie i znów usłyszałem krzyk. Prawdopodobnie Dymitra.
Czułem jak serce chce wyskoczyć z piersi.
Spojrzałem w kierunku drzwi. W każdej chwili ktoś mógł spróbować
wejść. Wziąłem do ręki plecak. Na samym jego dnie spoczywała
spluwa. Ostatnim razem został on dobrze przeze mnie zamaskowany.
Wszystko dlatego,że miałem wątpliwości co do Aristowów,które
niebawem się sprawdziły. Wziąłem broń do ręki i zasunąłem
zamek błyskawiczny. Ponieważ teraz liczyła się dla mnie każda
sekunda, nie brałem plecaka. Luna zamknęła powoli drzwi od łazienki
i spojrzała na mnie z nie spokojem. Złapała za klucz, ale w porę
chwyciłem jej dłoń,kiwając przecząco głową, by tego nie
robiła. Wiedziałem, że zrobiłaby to chaotycznie, a przez to mogli
by się o nas dowiedzieć. Nawet jeśli była otępiona, to i tak
zachowała swój dynamizm. Przekręciłem lekko klucz, po czym pchnąłem drzwi na małą szerokość. Wyjrzałem zza naszego
pokoju. Korytarz wydawał się być spokojny. Wysunąłem rękę z
koltem przed siebie i szedłem w kierunku schodów prowadzących na
górę. Luna ruszyła za mną. Przyspieszyłem kroku, wchodząc na
górne piętro. Gdy stawiałem stopę na kolejnym stopniu, ten
niemiłosiernie zaskrzypiał.
- ALEKSANDER!
Usłyszeliśmy męski głos. Chwila
ciszy. Stanęliśmy w bezruchu, a nasze oczy niespokojnie powiodły w
dół.
Zgrzyt. Ktoś wchodził na pierwsze
piętro ociężale.
- Schowajmy się!- powiedziała szybko Luna
i złapała mnie za rękę, wyprzedzając.Wybiegliśmy na górę.
- ALEKS!
Rozpoznaliśmy głos Dymitra. Nadal
wchodził po stopniach.
Nagle drzwi na prosto nas się
otworzyły. W ciemnościach dostrzegłem sylwetkę chłopca w
piżamie. Jego ręce spoczywały na zbyt wysokiej dla niego klamce.
Patrzył prosto na nas. Znów wstrzymałem oddech.
- Byłem się tylko wysikać- zawołał
drżącym głosem mały.
- DYMITR!- rozniósł się głos
Aurory- Zostaw go i pomóż przy tych ciałach.
- Jak tu wrócę, masz leżeć w
łóżku!- warknął ojciec chłopca.
Znów zgrzyt. Oprawca schodził w dół.
Popatrzyłem na Aleksego,dysząc.Przywołał nas gestem
ręki. Powolnym krokiem ruszyliśmy do jego pokoju. Chłopczyk
zamknął drzwi, gdy tylko znaleźliśmy się w środku. Zmieszany
całą sytuacją , przeniósł wzrok najpierw na mnie, a potem na
album, który ściskałem w ręce. Zląkł się. Pewnie myślał, że
chce mu coś zrobić za te zdjęcia. Przywarł plecami do drzwi,dygocząc.
- Nie rób mi krzywdy- załkał
cichutko- Proszę- zakrył twarz rękoma.
Domyślając się, o co chodzi,
postawiłem kolta na podłodze i podszedłem do chłopca, kucając
przed nim z albumem.
- Nie zrobię ci krzywdy- chwyciłem
jego mizerne rączki i odsunąłem od twarzy. Siąknął nosem.
Wytarłem mu łzę,która spłynęła po policzku- Proszę, muszę
wiedzieć.
Otworzyłem album na stronie, gdzie
znajdowało się zdjęcie mojej córki. Odwróciłem je w kierunku
chłopczyka, by mógł się mu lepiej przyjrzeć. Aleks otworzył
szerzej oczy. Poczułem,że w tej chwili jego serce szybciej zabiło.
- Zrobiłeś zdjęcie tej dziewczynce ?
- spytałem. Nasze oczy się spotkały. Chłopiec tylko skinął
głową, potwierdzając.
- Gdzie ona jest?
Starałem się zachować powagę,ale
nie mogłem pohamować wyżerającej mnie od środka niecierpliwości.
Oczekiwałem szybkiej odpowiedzi. On coś wiedział. Tylko utrudniał
mi udostępnienie swojej wiedzy. Miałem ochotę nim potrząsnąć,ale
to biedne dziecko miało strach w oczach nawet przed własnymi
rodzicami. Bało się każdej rzeczy, więc nie mogłem tak postąpić.
Zwiesił głowę.Kontynuowałem:
- Ta dziewczynka to moja córeczka.
Szukałem jej kilka lat bezskutecznie. Proszę- w tym momencie mój
głos zaczął się załamywać- Powiedz mi, gdzie ona teraz jest i
czy jeszcze żyje.
Do chłopczyka jakby dotarły moje
uczucia. Popatrzył na mnie smutnymi, dużymi oczkami i złapał za
rękę.
- Zaprowadzę cię do niej-powiedział
w końcu.
Nic innego nie chciał już zdradzić.
Spojrzałem na Lune przez ramię. Stała prawie bezruchu z posępną
miną.
Chłopiec zaprowadził nas do
opuszczonej części hotelu. W miejsce, gdzie Aristowowie dawno nie
przyjmowali gości. W pokojach panował zaduch, a wielkie okna
zostały zakryte grubymi, czarnymi zasłonami.Rozprzestrzeniał się tu więc
całkowity mrok. Tylko latarka była naszym źródłem światła.
Nie mogłem stwierdzić, jak długo ta część jest
niezamieszkiwana. Musieliśmy przejść przez parę takich
pomieszczeń i korytarzy, by dotrzeć do miejsca, gdzie miała
znajdować się moja córka.
W końcu przekroczyliśmy próg prawie pustego pokoju. Mówiąc "prawie", miałem tu na myśli wielką, starą szafę,która była jedynym elementem zapełniający ten pokój. Na początku pomyślałem,że Aleks sobie ze mnie kpi, jednak się myliłem. Jeszcze raz poczułem jego lodowatą dłoń, łapiąca moją rękę. Spojrzałem na niego z góry. Patrzył wprost na szafę i wskazywał na nią paluszkiem. Opuściłem rączkę malca,podchodząc do okien. Rozsunąłem zasłony, by móc się lepiej przyjrzeć zawartości tajemniczej garderoby.Światło księżyca natychmiast oświetliło pokój, udekorowany zielonymi tapetami. Gdy brałem latarkę od chłopczyka, zobaczyłem strach w jego oczach. Boże, co mogło w tej szafie być? Dlaczego nie chciał mi powiedzieć?
W końcu przekroczyliśmy próg prawie pustego pokoju. Mówiąc "prawie", miałem tu na myśli wielką, starą szafę,która była jedynym elementem zapełniający ten pokój. Na początku pomyślałem,że Aleks sobie ze mnie kpi, jednak się myliłem. Jeszcze raz poczułem jego lodowatą dłoń, łapiąca moją rękę. Spojrzałem na niego z góry. Patrzył wprost na szafę i wskazywał na nią paluszkiem. Opuściłem rączkę malca,podchodząc do okien. Rozsunąłem zasłony, by móc się lepiej przyjrzeć zawartości tajemniczej garderoby.Światło księżyca natychmiast oświetliło pokój, udekorowany zielonymi tapetami. Gdy brałem latarkę od chłopczyka, zobaczyłem strach w jego oczach. Boże, co mogło w tej szafie być? Dlaczego nie chciał mi powiedzieć?
Kropelki potu spłynęły mi po
karku. Podszedłem do jedynego mebla i położyłem dłoń na gałce.
W moich nozdrzach wibrował jakiś fetor. Powietrze w tej części
było szczególnie ciężkie. Palce zaczęły kostnieć i dygotać
jeszcze bardziej. Zawahałem się. Przeczuwałem już, że za tymi
drewnianymi drzwiami jest coś, czego nie mogę zobaczyć. Pot coraz
bardziej oblewał moje ciało. Serce zachowywało się, jakby miało
zaraz wyskoczyć z piersi. Boże, co to było. To nie mogło być
moje dziecko.Za tą szafą powinno być inne przejście. MUSI BYĆ
INNE PRZEJŚCIE!
Aleks przybliżył się do Luny i
złapał kawałek jej bluzki. Objęła go. Wziąłem głęboki
oddech. Ścisnąłem mocniej latarkę. W moich dłoniach trzęsła
się jak galareta, przez co światło dosłownie skakało po
drewnianej powierzchni garderoby.
Musisz to otworzyć! MUSISZ!
Luna i Aleks na pewno słyszeli, jak
ciężko oddychałem. Zamknąłem oczy i jednym szybkim ruchem
pociągnąłem za liche drzwiczki. Zaskrzypiały. Uderzyła mnie
kolejna fala smrodu. Strasznej zgnilizny. Załkałem.
Nie chcę otwierać oczu, nie chcę
tego widzieć. Nie, nie mogę. Nie mogę tego zrobić!
BOŻE!
Do moich uszu dobiegł płacz
Aleksego. Wtulił głowę do bluzy Luny, odwracając twarz w kierunku
przeciwnym do szafy. Już wszystko wiedziałem, ale na siłę
próbowałem sobie wmówić,że jest tam w środku i żyje... Moja
córeczka.
- NIE,NIE!- powtarzałem,wchodząc do
szafy głębiej oraz rozsuwając wiele wiszących tam futer i płaszczy – SARA!SŁYSZYSZ MNIE?!CÓRECZKO...TO JA! TWÓJ TATA...-
krzyczałem.
Luna posmutniała, przytulając
Aleksego. Łzy lały mi się po policzkach jak rwący potok w górach. W końcu coś dostrzegłem. Rąbek sukienki. Od pełnego widoku
dzieliło mnie tylko kilka starych kurtek. Stęchły zapach był nie do wytrzymania, ale ja na siłę musiałem tam iść, choć już
wiedziałem...Przypływ nagłej adrenaliny kazał mi rozsunąć tamte
kurtki, i wtedy ją dostrzegłem.
Siedziała,oparta o deski.
Rączki, chudziutkie jak patyki,opadały na szarą sukieneczkę.
Blond włoski zakrywały smutną, wyschniętą,bardzo przygnębioną
twarzyczkę. Jej buzia została zadarta przez robactwo śmierci. Jej
szklane oczka były wbite w dół, jakby nienaruszone przez czas.
Wciąż tkwiły w tej samej chwili. Chwili,gdy jej serce jeszcze
biło. Biło, bo było w nim życie....
Moja twarz została wykrzywiona
głębokim żalem. Krzyczałem z bólu. Strumienie łez spływały
po koszuli. Wciąż na nią patrzyłem, jakby jeszcze żyła.
-SARA! SARA!- wołałem jej imię-
DLACZEGO MI TO ZROBIŁAŚ?! DLACZEGO! CÓRECZKO! - nie zniżałem
tonu. Słyszałem tylko jak Luna i Aleksy łkają wraz ze mną.
Dławiłem łzy. Biłem o ściany szafy, zrywałem powieszone tam
rzeczy,przeklinałem i ściskałem pasma włosów,ale to i tak nic nie
dawało...
Zabili ją,skurwysyny...Spóźniłem się.BOŻE SPÓŹNIŁEM SIĘ,A TY MUSIAŁEŚ JĄ
ZABRAĆ DO SIEBIE! A ja pytam:
Dlaczego nie poczekałeś?
//Rozdział pisała avem
Błagam, powiedzcie, że to dokończycie! To jest za świetne aby tak po prostu zostawić. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńOczywiście,że dokończymy ! :) Widząc jaką popularność osiągnęła powieść, to dało niezłego kopa do pisania :) Przy dobrych wiatrach i korekcie przez odpowiednią osobę, zobaczymy, co by na to powiedziało wydawnictwo :)
OdpowiedzUsuńO taaak! Śmiało dajcie to wydawnictwu, a możliwe, że się zgodzi. Cieszę się, że dokończycie, bo jak wiecie nie tylko ja to czytam.
UsuńP.S. Avem ślicznie rysujesz, więc mam nadzieję, że jeszcze kiedyś pojawi się jakiś twój rysunek. Oczywiście ja nie nalegam.
UsuńDziękuje bardzo,na pewno coś jeszcze wstawię :) Wraz z drugą autorką mamy nawet pomysł na kolejną część powieści,ale na razie skupiamy się, żeby ta wypadła jak najlepiej :)
OdpowiedzUsuń