sobota, 3 stycznia 2015

rozdział 9

 Jest 1000 wyświetleń! Dzięki wielkie! Macie w podzięce kolejny rozdział :) mile widziane będą także komentarze :3
Siergiej stanął przed drzwiami chaty, kurczowo trzymając słaniającą się ze zmęczenia Sarę. Zadawał sobie w duchu pytanie, czy aby na pewno to jest właśnie ta chata, dom rodziny Aristow, która oferowała zdrowym wędrowcom spoczynek po długiej podróży i czy aby na pewno wszyscy jeszcze nie poumierali. Oraz, czy głośnym pukaniem nie zbudzi drzemiących tam zombie.
Wtem drzwi same się otworzyły, a na zewnątrz wyszła starsza kobieta w fartuszku. Na ich widok uśmiechnęła się szeroko i odsunęła się, zapraszającym gestem wskazując na próg.
- Proszę, proszę – powiedziała szczebioczącym głosem. – Wejdźcie, właśnie szykuję dla was obiad.
Siergiej bez namysłu ruszył za kobietą do kuchni, gdzie natychmiast został posadzony przy stole, na którym już przyszykowano świeże bochenki chleba i pozostawało tylko czekać, aż zupa się ugotuje i talerze zostaną napełnione pachnącą strawą.
Kobieta spojrzała na siedzącego przy oknie chłopca, który bacznie obserwował nowych gości, wyraźnie zamyślony. Staruszka zaklaskała w dłonie, wytrącając go ze stanu otępienia.
- Aleks, zawołaj wszystkich na obiad – zaszczebiotała, mierzwiąc jego płowe włoski. – Powiedz, że mamy gości.
Ostatnie zdanie powiedziała z dziwną nutą w głosie, która spowodowała, że Siergiej wyprostował się na krześle. Obserwował przez chwilę bacznie staruszkę, która, gdy tylko chłopiec zniknął za drzwiami, zwróciła się do swoich gości.
- Jestem Aksinia Aristow – przedstawiła się z uśmiechem. – A ten chłopiec to mój wnuczek Aleks. Jestem matką jego ojca.
Siergiej kiwnął wolno głową. Dopiero moment później zdał sobie sprawę, że kobieta w milczeniu wyczekuje, jak oni sami się przedstawią. Chłopak odchrząknął, zakłopotany.
- Siergiej Sobesto – wymamrotał, po czym wskazał na towarzyszącą mu dziewczynkę – i Sara, moja młodsza siostra.
- Miło mi was poznać.
Odwrócili się i ujrzeli wysoką kobietę o krótkich jasnych, kręconych włosach, stojącą w progu.
- Aurora Aristow, matka Aleksa – przedstawiła się z uśmiechem i usiadła naprzeciwko Siergieja. – Obiad będzie za parę minut.
W międzyczasie do kuchni wtargnęli pozostali członkowie rodziny. Misza, małomówny mężczyzna, ubrany niczym typowy rolnik, Dymitr, ojciec Aleksa i mąż Aurory oraz jego siostra Iga. Za nimi szedł najmłodszy członek rodziny, który usiadł obok matki, naprzeciwko Sary.
Aksinia nalała wszystkim zupy, w szczególności obficie zapełniając miski gościom. Następnie zasiadła przy stole i wszyscy w milczeniu zaczęli jeść.
- A więc – odezwał się Dymitr, odkładając łyżkę – skąd pochodzicie?
Siergiej przełknął makaron i spojrzał na mężczyznę.
- Z Rosji Wschodniej – odpowiedział ogólnikowo, chcąc, aby pozwolono mu w spokoju skończyć posiłek. Lecz najwyraźniej nie było mu to pisane.
- Ależ my jesteśmy w Rosji Wschodniej – zaśmiała się Aurora. – Z jakiego miasta?
- Bareji – burknął Siergiej, biorąc kolejny kęs świeżego chleba.
- Ze stolicy? Przecież tam są świetne warunki, dlaczego stamtąd odeszliście? – dopytywała się Aksinia, bawiąc się makaronem.
- Aha, bardzo świetne – mruknął cicho Siergiej tak, aby nikt go nie usłyszał. – Uznaliśmy, że znajdziemy lepsze miejsce do życia.
Aksinia, najwyraźniej zmieszana brakiem odpowiedzi, odchrząknęła niepewnie.
- A dokąd zmierzacie, jeżeli można spytać?
- Na zachód – odpowiedziała Sara, z ustami pełnymi jedzenia.
- Czego szukacie na zachodzie? Przecież granice są zamknięte, nie wpuszczą was…
- Znajdziemy sposób – uspokoił staruszkę Siergiej.
W oczach kobiety pojawił się dziwny błysk. Na wąskie usta wpłynął tajemniczy uśmiech.
- Na pewno – zgodziła się, kiwając głową i sięgając po kolejną kromkę chleba. – Czego szukacie w Rosji Zachodniej?
Siergiej wzruszył ramionami, zgodnie z prawdą. Nie wiedział, czego szukał wraz z Sarą. Może po prostu schronu? Bezpiecznego miejsca, gdzie będzie mógł spokojnie trwać, bez obawy przed Nikitą? Ale przecież im tego nie powie. Była to zbyt osobista sprawa, a jakoś nie ufał tej rodzinie.
Niespodziewanie Siergieja oślepił jasny błysk, który spowodował, że momentalnie upuścił łyżkę. Ta z brzękiem opadła na dno porcelanowego talerza. Chłopak przetarł oczy i z wyrzutem spojrzał na chłopca, Aleksa, siedzącego przed Sarą. W drobnych rączkach trzymał aparat i właśnie oglądał zdjęcie, jakie zrobił gościom.
- Aleks lubi robić sobie pamiątkowe fotki z nieznajomymi – pospieszyła z wyjaśnieniami Aurora. – Czuję, że będzie z niego dobry fotograf. Prawda?
Poczochrała chłopca po głowie, a ten niezauważalnie przesunął obiektyw pod jej nos. Aurora zerknęła i lekko kiwnęła głową, chcąc, aby goście nie dostrzegli tego gestu. Sara nawet na nią nie spojrzała, lecz Siergiej widział to wyraźnie. I to wzbudziło jeszcze więcej podejrzeń wobec rodziny Aristow.
Wtem do kuchni wkroczył dość młody, na oko dwudziestotrzyletni mężczyzna, z bujnymi, jasnymi włosami zaczesanymi na bok i niemal całkowicie przesłaniającymi ciemne, dość głupawe oczy. Obrzucił nieprzytomnym, tępym wzrokiem nowych gości, a na jego pulchną twarz wpłynął nieśmiały uśmiech.
- Borys, spóźniłeś się na obiad – mruknęła Aksinia i wskazała na puste miejsce na końcu stołu. Wcześniej Siergiej nie zwrócił na nie większej uwagi, dopiero teraz rzucało się w oczy.
Mężczyzna usiadł, nie spuszczając spojrzenia z Sary. Siergiej odruchowo, wiedziony braterskim instynktem, zasłonił ją z widoku swoim ciałem, nieznacznie wychylając się do przodu.
- Borys to chłopak, którego kiedyś przygarnęliśmy – powiedział Dymitr, klepiąc młodziaka po wątłym ramieniu. – Znaleźliśmy go samego, więc postanowiliśmy zabrać i się nim zająć.
- Niedługo później przyszedł na świat Aleks – rozmarzyła się Aurora. – Ile to było lat temu? Dziesięć?
- Jedenaście – poprawił ją Misza, odzywając się po raz pierwszy.
Rozpoczęła się żmudna, nudna historia opowiadająca o życiu Borysa, która w żadnym stopniu nie interesowała Siergieja. Słuchał jednym uchem, kończąc posiłek, kiedy nagle do jego uszu doszedł strzępek rozmowy, przez wytężył słuch.
- Dobry jest – powiedział Dymitr, najwyraźniej kłócąc się z Aksinią. – Złapał jednego!
- Jednego, drugiemu pozwolił uciec! – warknęła staruszka, waląc pięścią w stół. – To ja musiałam go dobić i zaciągnąć do…
Umilkła, najwyraźniej zdając sobie sprawę, że goście uważnie przysłuchują się rozmowie. Siergiej uniósł brwi, oczekując, by babcia dokończyła swoją wypowiedź.
- Do… – jęknęła Aksinia, umykając wzrokiem i zaciskając palce w pięść.
- Do kuchni – bąknął niespodziewanie Borys.
Sara parsknęła, lecz Siergiejowi nie było do śmiechu. Dokończył zupę i odsunął od siebie talerz.
- Dziękuję za posiłek – powiedział i wstał. – Gdzie jest toaleta?
- Prosto i na lewo – poinstruował go Dymitr, a Siergiej kiwnął głową w podzięce i wyszedł z kuchni.
Z początku zmierzał do pomieszczenia, o którym była mowa, lecz szybko zaniechał tego planu, słysząc nagle głośny, dobiegający gdzieś z dołu. Siergiej rozejrzał się, a jego wzrok natrafił na inne, boczne drzwi, uchylone i najwyraźniej prowadzące do piwnicy. Nie zamierzał iść schodami, które widział w mętnym blasku wypalającej się żarówki, ale słysząc kolejny wrzask skusił go. Siergiej rozejrzał się, upewniając, że nikt go nie widzi, i ruszył w stronę drzwi.
Szedł na dół, po omacku szukając włącznika światła, na który trafił niemal natychmiast, gdy stanął na twardym, równym terenie. Po chwili obszerną piwnicę zalała fala jasnego światła, dając na widok wszystko, co się w niej znajdowało.
Siergiej zdusił w sobie krzyk.
Tuż przed jego nosem wisiało cuchnące, gnijące ciało jeszcze żywego człowieka, najwidoczniej dotkniętego chorobą. Pomimo, że jego klatka piersiowa unosiła się i opadała, oczy miał zamknięte, jakby stracił przytomność. Siergiej zasłonił dłonią nos i usta i ominął go wolno, szeroko otwartymi oczyma spoglądając na niego, idąc jeszcze tyłem. Po chwili odwrócił się, by zobaczyć, co wydało z siebie ten przerażający wrzask.
W kącie leżała kobieta o włosach długich i jasnych, opadających na ziemię kaskadami złota. Oddychała ciężko, przez zęby, wydając z siebie świszczące wydechy. Gdy Siergiej podszedł, podniosła gwałtownie głowę, a chłopak skrzywił się mimowolnie z niesmakiem. Jej twarz zaczynała powoli gnić. Po prawej stronie szpeciła ją długa, ciemna blizna, ciągnąca się od skroni do podbródka. Tam płat skóry zwisał bezwładnie, częściowo tylko przyszyty starymi igłami.
W obawie, że to może być zombie, Siergiej cofnął się, chcąc uciec jak najprędzej. Jednak kobieta wydała z siebie jęk, bynajmniej nie nieludzki.
- Uciekaj! – syknęła, wyciągając w jego stronę rękę. – Bo zrobią ci to samo!
- Co…?
- Zarażą cię wirusem! – mówiła coraz głośniej. – Uciekaj stąd natychmiast, zanim będzie za późno!
Oni…? Czyżby chodziło o rodzinę Aristow? Siergiej pokręcił z niedowierzaniem głową. Jak to? Po chwili zdał sobie sprawę z bardziej druzgocącej sprawy.
Sara! W kuchni, razem z nimi, była Sara!
Siergiej, nie zważając już na szamoczącą się w bólach kobietę, puścił się pędem po schodach i wbiegł na górę, a następnie do kuchni. Sara siedziała spokojnie na krześle, zabawiana przez Aksinię i Aurorę. Kobiety, widząc przerażoną twarz gościa, uniosły głowy.
- Siergiej, coś się stało? – spytały, a chłopak szybko się uspokoił.
- Nie, nic – odpowiedział, kręcąc głową. – Sara, chodźmy już, nie możemy zwlekać z podróżą.
- Ależ możecie! – wykrzyknął Dymitr, niespodziewanie pojawiając się za Siergiejem i torując mu tym samym drogę ucieczki. – Przyszykowaliśmy już dla was posłania, możecie tu spać, ile zechcecie!
- Przykro mi, ale nam się bardzo śpieszy na zachód – powiedział Siergiej. – Sara…
Urwał. Dziewczynka leżała na stole, pogrążona w głębokim śnie.
- Sara, co ty…
Jednak kiedy chciał do niej podejść, Borys gwałtownie przed nim stanął.
- Teraz kolej na ciebie – warknął mu w twarz, wyjmując zza pleców ciężką pałkę.
Mężczyzna miał rację. Chłopaka po chwili ogarnęła senność, osunął się wolno na ziemię i zapadł w głęboki, twardy sen.
//Rozdział pisała Xeravina Image and video hosting by TinyPic

2 komentarze: